czwartek, 5 lutego 2015

Pinkbox - moje pierwsze pudełeczko babskich skarbów.


Kurier przywiózł moje pierwsze Beautybox, ach jaka to była radość. Moje nosi nazwę Pinkbox. Nie sądziłam, że małe różowe pudełko może sprawić tyle radości. Przyznam, że do niedawna nie miałam o nim pojęcia. Dowiedziałam się o nim od mojej bratniej duszy, która prowadzi bloga o nazwie http://blogaleksandry.blogspot.de/









Na czym rzecz polega?

Beautybox to pudełko z kilkoma pełnowymiarowymi kosmetykami, gadżetami, próbkami, bonami zniżkowymi bądź czasopismem, u mnie o wystroju wnętrz. Zamawiamy sobie takie pudełko jednorazowo bądź wykupujemy abonament na 6 miesięcy lub rok. Najlepsze w takim Beautybox jest to, że nigdy nie wiemy jakie kosmetyki będą w środku i w tym cały urok pudełka. Kupujemy sobie prezent, a kto nie lubi ich dostawać? A co z tego, że same za niego płacimy.

Otwierając pudełko czułam się troszkę jak mała dziewczynka otwierająca prezent, którego zawartością jest wymarzona lalka. Emocje były niesamowite, radość, podekscytowanie, a przecież to tylko małe pudełko. Dla samych emocji na pewno jeszcze je zamówię. Za moje pudełeczko zapłaciłam 14.95 euro. Kiedy policzyłam wartość kosmetyków i czasopisma wyszło mi coś koło 26 euro, doliczyłabym jeszcze do tego śliczne różowe pudełeczko, które pomieści masę drobiazgów więc końcowa kwota to około 30 euro.
Ceny takich Beautybox są przeróżne, wszystko zależy od ilości kosmetyków w pudełku, w moim było ich pięć. W pudełeczku zalazł się bon na inne Beautybox, które kosztuje 21 euro, a ja dzięki bonowi mogę nabyć je za 10 euro. Zastanawiam się czy się skusić. Kolejny bon to darmowy miesiąc z własnym trenerem fitness, niestety online. Nie wiem ile kosztuje taka usługa, ale na pewno warto z niej skorzystać, szczególnie, że mamy ją za darmo. Trzeci bon to bon na okulary – 10 euro przy zakupie, z tej opcji nie skorzystam, bo nie noszę okularów.

Jakie kosmetyki były w pudełku?

Mleczko do ciała, 500ml, bardzo fajny produkt, który nie zawiera silikonów i parabenów, o zapachu dość nietypowym – imbiru.

Błyszczyk NYC efekt 3D, całkiem smaczny, a kolor niczego sobie, moim ustom się spodobał.

Balea balsam pod prysznic, 400ml przyznam szczerze, że moim skromnym zdaniem jest dużo lepszy od Nivei. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.

Pasta do zębów Sensodyne. Jeszcze nie testowałam, ale firma zobowiązuje, cena również, więc liczę, że będzie to dobra pasta.

Krem do rąk HBC, 75 ml, produkt naturalny, a takie uwielbiam, krem zrobił na mnie ogromne wrażenie, jest taki lekki i puszysty, dobrze się wsmarowuje.
 
 
 
 
 
 

To chyba tyle. Wato było zamówić sobie takie pudełeczko babskich skarbów, trzeba się rozpieszczać. To na pewno nie był mój ostatni raz. Nie sądziłam, że to takie przyjemne uczucie. Wam również gorąco polecam, obdarzcie się odrobiną radości. Panom też szczerze polecam, to świetna niespodzianka dla Waszych kobietek. Będę testowała kolejne Beautybox.
Może Wy polecicie mi jakieś?


1 komentarz:

  1. Sensodyne to dla mnie zdecydowanie najlepsza pasta do zebow i warta swojej ceny (swoja droga nazwa zabawnie brzmi po niemiecku).
    Błyszczyk bym ukradla a kremu wyprobowala bo moja skora dloni chlonie wszystko i nadal nie znalazlam swojego idealnego. Pudeleczko przeslodkie! Czekam na nastepne.
    Pozdrowki

    OdpowiedzUsuń