Kurier przywiózł moje pierwsze
Beautybox, ach jaka to była radość. Moje nosi nazwę Pinkbox. Nie
sądziłam, że małe różowe pudełko może sprawić tyle radości.
Przyznam, że do niedawna nie miałam o nim pojęcia. Dowiedziałam
się o nim od mojej bratniej duszy, która prowadzi
bloga o nazwie http://blogaleksandry.blogspot.de/
Na czym rzecz polega?
Beautybox to
pudełko z kilkoma pełnowymiarowymi kosmetykami, gadżetami, próbkami, bonami
zniżkowymi bądź czasopismem, u mnie o wystroju wnętrz. Zamawiamy
sobie takie pudełko jednorazowo bądź wykupujemy abonament na 6 miesięcy
lub rok. Najlepsze w takim Beautybox jest to, że nigdy nie wiemy
jakie kosmetyki będą w środku i w tym cały urok pudełka. Kupujemy sobie
prezent, a kto nie lubi ich dostawać?
A co z tego, że same za niego płacimy.
Otwierając
pudełko czułam się troszkę jak mała dziewczynka otwierająca
prezent, którego zawartością jest wymarzona lalka. Emocje były
niesamowite, radość, podekscytowanie, a przecież to tylko małe
pudełko. Dla samych emocji na pewno jeszcze je zamówię. Za moje
pudełeczko zapłaciłam 14.95 euro. Kiedy policzyłam wartość
kosmetyków i czasopisma wyszło mi coś koło 26 euro, doliczyłabym
jeszcze do tego śliczne różowe pudełeczko, które pomieści masę
drobiazgów więc końcowa kwota to około 30 euro.
Ceny takich
Beautybox są przeróżne, wszystko zależy od ilości kosmetyków
w pudełku, w moim było ich pięć. W pudełeczku zalazł się bon na inne Beautybox,
które kosztuje 21 euro, a ja dzięki bonowi mogę nabyć je za 10
euro. Zastanawiam się czy się skusić. Kolejny bon to darmowy
miesiąc z własnym trenerem fitness, niestety online. Nie wiem ile
kosztuje taka usługa, ale na pewno warto z niej skorzystać,
szczególnie, że mamy ją za darmo. Trzeci bon to bon na okulary –
10 euro przy zakupie, z tej opcji nie skorzystam, bo nie noszę
okularów.
Jakie
kosmetyki były w pudełku?
Mleczko
do ciała, 500ml, bardzo fajny produkt, który nie zawiera silikonów
i parabenów, o zapachu dość nietypowym – imbiru.
Błyszczyk
NYC efekt 3D, całkiem smaczny, a kolor niczego sobie, moim ustom się
spodobał.
Balea
balsam pod prysznic, 400ml przyznam szczerze, że moim skromnym
zdaniem jest dużo lepszy od Nivei. Zaskoczył mnie bardzo
pozytywnie.
Pasta
do zębów Sensodyne. Jeszcze nie testowałam, ale firma zobowiązuje,
cena również, więc liczę, że będzie to dobra pasta.
Krem
do rąk HBC, 75 ml, produkt naturalny, a takie uwielbiam, krem zrobił
na mnie ogromne wrażenie, jest taki lekki i puszysty, dobrze się
wsmarowuje.
To
chyba tyle. Wato było zamówić sobie takie pudełeczko babskich
skarbów, trzeba się rozpieszczać. To na pewno nie był mój
ostatni raz. Nie sądziłam, że to takie przyjemne uczucie. Wam również gorąco polecam, obdarzcie się odrobiną
radości. Panom też szczerze polecam, to świetna niespodzianka dla Waszych kobietek. Będę testowała kolejne Beautybox.
Może Wy polecicie mi
jakieś?
Sensodyne to dla mnie zdecydowanie najlepsza pasta do zebow i warta swojej ceny (swoja droga nazwa zabawnie brzmi po niemiecku).
OdpowiedzUsuńBłyszczyk bym ukradla a kremu wyprobowala bo moja skora dloni chlonie wszystko i nadal nie znalazlam swojego idealnego. Pudeleczko przeslodkie! Czekam na nastepne.
Pozdrowki