Ostatnio
dumałam sobie nad maskami domowej roboty.
Chciałam też podarować moim włosiaką troszkę protein. Wybór
padł na maskę z żółtek, którą nieco pod siebie zmodyfikowałam.
Ostatecznie w składzie mojej domowej maski znalazły się dwa
żółtka, łyżeczka oleju lnianego i około 5 kropli gliceryny
(zakup apteczny)
oraz odrobinę odżywki Isany, powiedzmy
wielkości orzecha laskowego. Na
moje włosy, które aktualnie są do ramion takie proporcje w
zupełności wystarczyły. Apropo Isany... uwielbiam i polecam tą
odżywkę. Nie zawiera silikonów ani parabenów, świetnie nawilża
i do tego ta cena, śmiesznie niska. Odpowiada mi również szampon z
tej serii, aktualnie nie mam go w swoich zapasach, ale jutro się to
zmieni ;) Włosy
umyłam szamponem dla dzieci z Bübchen
z proteinami pszenicy i rumiankiem. Szampon nie zawiera mydła,
konserwantów i sztucznych barwników, PEG, emulgatorów.
PEG,
PPG – są
to polimeryczne związki, które w składach kosmetyków występują
jako rozpuszczalniki, emulgatory i środki zwiększające lepkość.
Są rozpuszczalne w wodzie. Na listach w składzie kosmetyków są
wyszczególnione jako właśnie PEG, PPG, ale także z różnymi
przyrostkami - glikol polietylenowy, polietylenoglikol, poliglikol
oksyetylenowy, polioksyetylenoglikol, makrogol, carbowax,
polyethylene glycol, polyethylene oxide lub PEO.
Emulgatory
są składnikami kosmetyków, które są odpowiedzialne za łączenie
się olejów z wodą. Producenci naturalnych kosmetyków stosują
związki pochodzenia naturalnego, np. estrów gliceryny, zaś
producenci kosmetyków konwencjonalnych w celu nadania kremom i
balsamom właściwej konsystencji zazwyczaj używają dużo tańszych
surowców syntetycznych zwanych PEG (Polyethylene
Glycol).
Ok
mamy trochę teorii. Warto nauczyć się czytać składy kosmetyków.
Obecnie na rynku jest wiele produktów, które na opakowaniu mają
napisane np. Arganowy, a tak naprawdę produkt nic z arganem nie ma
wspólnego. No i dlatego właśnie, by ustrzec się od takich oszustw
warto nauczyć się czytać składy produktów. Co do szamponu
Bübchena
to
dziś mi się skończył i nawet się z tego cieszę, bo kompletnie
nie ułatwiał rozczesywania, a wręcz przeciwnie, plątał okropnie moje włosy . Bez odżywki bądź maski ani rusz. Tak
właśnie wyglądało to w moim przypadku. Troszkę za mało się dla
mnie pienił. Czy kupiłabym jeszcze raz?Tak, ze względu na skład.
Wart jest wytestowania, bo jak wiadomo co mi nie pasuje bądź pasuje
to TOBIE już nie koniecznie. Tak to już jest, że nasze włosy to
indywidualiści. Po szamponie na włosy nałożyłam Alttere z
granatem, również polecam, bez żadnego ALE. Pozwoliłam jej
leżakować na moim mopie przez 30 minut bądź nawet nieco dłużej.
Włosy po Altterze świetnie się rozczesują, jedynie zapach nie
każdemu może podejść, mi akurat odpowiada. Cena niska. Na prawdę
polecam ten kosmetyk. Dziś mi się skończył, ale jutro wróci do
mojej kolekcji. Na koniec odrobina odżywki b/s (bez spłukiwania)
Garnier Oil Repair 3 co tu dużo mówić... odżywka emolientowa, w
jej składzie mamy następujące oleje: z oliwek, awokado i shea. Z tą odżywką rozumiemy się doskonale od samego początku.
Końcówki zabezpieczyłam Bioelixirem Argan
Oil. Pięknie pachnie i spełnia swoje zadanie, bo doskonale zabezpiecza końcówki, wart jest zakupu. Po dzisiejszym dopieszczaniu włoski są mieciutkie i bardzo przyjemne w dotyku. Błyszczą
się, są sprężyste i nawilżone. Puchu brak. Jednym słowem - był
to
udany wieczór
dla włosów.
Dobranoc :)
P.S. bedzie dopisek nt emolientow.
Fot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz