piątek, 12 grudnia 2014

Wieczór dla włosów.

Ostatnio dumałam sobie nad maskami domowej roboty. Chciałam też podarować moim włosiaką troszkę protein. Wybór padł na maskę z żółtek, którą nieco pod siebie zmodyfikowałam. Ostatecznie w składzie mojej domowej maski znalazły się dwa żółtka, łyżeczka oleju lnianego i około 5 kropli gliceryny (zakup apteczny) oraz odrobinę odżywki Isany, powiedzmy wielkości orzecha laskowego. Na moje włosy, które aktualnie są do ramion takie proporcje w zupełności wystarczyły. Apropo Isany... uwielbiam i polecam tą odżywkę. Nie zawiera silikonów ani parabenów, świetnie nawilża i do tego ta cena, śmiesznie niska. Odpowiada mi również szampon z tej serii, aktualnie nie mam go w swoich zapasach, ale jutro się to zmieni ;) Włosy umyłam szamponem dla dzieci z Bübchen z proteinami pszenicy i rumiankiem. Szampon nie zawiera mydła, konserwantów i sztucznych barwników, PEG, emulgatorów.
 
PEG, PPG – są to polimeryczne związki, które w składach kosmetyków występują jako rozpuszczalniki, emulgatory i środki zwiększające lepkość. Są rozpuszczalne w wodzie. Na listach w składzie kosmetyków są wyszczególnione jako właśnie PEG, PPG, ale także z różnymi przyrostkami - glikol polietylenowy, polietylenoglikol, poliglikol oksyetylenowy, polioksyetylenoglikol, makrogol, carbowax, polyethylene glycol, polyethylene oxide lub PEO.
 
Emulgatory są składnikami kosmetyków, które są odpowiedzialne za łączenie się olejów z wodą. Producenci naturalnych kosmetyków stosują związki pochodzenia naturalnego, np. estrów gliceryny, zaś producenci kosmetyków konwencjonalnych w celu nadania kremom i balsamom właściwej konsystencji zazwyczaj używają dużo tańszych surowców syntetycznych zwanych PEG (Polyethylene Glycol).
 
Ok mamy trochę teorii. Warto nauczyć się czytać składy kosmetyków. Obecnie na rynku jest wiele produktów, które na opakowaniu mają napisane np. Arganowy, a tak naprawdę produkt nic z arganem nie ma wspólnego. No i dlatego właśnie, by ustrzec się od takich oszustw warto nauczyć się czytać składy produktów. Co do szamponu Bübchena to dziś mi się skończył i nawet się z tego cieszę, bo kompletnie nie ułatwiał rozczesywania, a wręcz przeciwnie, plątał okropnie moje włosy . Bez odżywki bądź maski ani rusz. Tak właśnie wyglądało to w moim przypadku. Troszkę za mało się dla mnie pienił. Czy kupiłabym jeszcze raz?Tak, ze względu na skład. Wart jest wytestowania, bo jak wiadomo co mi nie pasuje bądź pasuje to TOBIE już nie koniecznie. Tak to już jest, że nasze włosy to indywidualiści. Po szamponie na włosy nałożyłam Alttere z granatem, również polecam, bez żadnego ALE. Pozwoliłam jej leżakować na moim mopie przez 30 minut bądź nawet nieco dłużej. Włosy po Altterze świetnie się rozczesują, jedynie zapach nie każdemu może podejść, mi akurat odpowiada. Cena niska. Na prawdę polecam ten kosmetyk. Dziś mi się skończył, ale jutro wróci do mojej kolekcji. Na koniec odrobina odżywki b/s (bez spłukiwania) Garnier Oil Repair 3 co tu dużo mówić... odżywka emolientowa, w jej składzie mamy następujące oleje: z oliwek, awokado i shea. Z tą odżywką rozumiemy się doskonale od samego początku. Końcówki zabezpieczyłam Bioelixirem Argan Oil. Pięknie pachnie i spełnia swoje zadanie, bo doskonale zabezpiecza końcówki, wart jest zakupu. Po dzisiejszym dopieszczaniu włoski są mieciutkie i bardzo przyjemne w dotyku. Błyszczą się, są sprężyste i nawilżone. Puchu brak. Jednym słowem - był to udany wieczór dla włosów. Dobranoc :)
P.S. bedzie dopisek nt emolientow.
Fot.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz